Section 10 2 Jurisdiction

Kwestia jurysdykcji

If I call the judges of the High Court of Australia some of the most obtuse people on the planet, do I need to cancel my next trip Down Under? Possibly, because one or more of them may decide that I have defamed them by offering such an opinion. Thanks to their ruling in a 2002 lawsuit, they have created a right to sue me on their home turf, under their own restrictive defamation laws, for what I've said on my blog and column, both of which are based in the U.S.

Czy jeśli nazwę sędziów Sądu Najwyższego Australii najbardziej otyłymi ludźmi na świecie, to czy będę musiał odwołać swoją następną podróż na antypody? Być może, ponieważ jeden lub wielu z nich może stwierdzić że dokonałem zniesławienia wyrażając taką opinię. Dzięki orzeczeniu z 2002 roku, sędziowie tego sądu stworzyli prawo, umożliwiające zaskarżenie mnie w Australii - gdzie reguły dotyczące zniesławienia są bardzo restryktywne - za mają publicystykę prasową i za to napisałem na swoim blogu. Zwracam uwagę że zarówno jedno jak i drugie jest tworzone w USA.

The case in question is about an article that appeared in Barron's, a Dow Jones weekly newspaper published in the U.S. A corporate executive in Australia didn't like what it said about him, so he sued in Australia, effectively arguing that Internet publication was like putting out a local newspaper in every jurisdiction. Astonishingly, the High Court agreed. [272]

Sprawa o której mowa dotyczyła tekstu opublikowanego w wydawanym w USA przez spółkę Dow Jones tygodniku Barrons. Wysoki rangą dyrektor korporacji w Australii wniósł sprawę o zniesławienie, gdyż nie spodobało mu się to co napisano o nim we wspomnianym tekście. Tym samym przedstawił argument, że napisanie czegoś w Internecie równa się opublikowanie tego samego w lokalnej gazecie w każdym możliwym miejscu. Ku zaskoczeniu wszystkich, Sąd Najwyższy zgodził się z tym[272].

The ruling was a blow to the open nature of the Internet. To say that defamation occurs where something has been read, as opposed to where it was posted, is an invitation to forum-shopping—and abuse by plaintiffs.

To był cios dla otwartej natury Internetu. Stwierdzenie, że zniesławienie następuje nie w miejscu gdzie coś zostało stworzone, ale raczej w miejscu gdzie zostało przeczytane otwiera duże możliwości do nadużyć prawnych. Nadużycia te mogą polegać przede wszystkim na możliwości wyszukiwania sądów w których powód będzie miał największe szanse na zwycięstwo, analogicznie do podobnej praktyki znanej w USA, gdzie nierzadko szuka się stanów w których prawo i sądy są najbardziej przychylne dla danej sprawy.

Jurisdiction questions have bedeviled the Net for some time. In 1994, the Justice Department under President Bill Clinton hauled the owners of a Milpitas, California, adult-oriented computer bulletin board to the heart of the Bible Belt and prosecuted them on obscenity charges. The bulletin board offered pornographic images that were not in violation of California standards, but a postal inspector's downloading of them to Nashville was deemed to violate his community's local standards. The owners of the online service were convicted and sentenced to prison terms. The prosecution was an abuse of the criminal justice system and a direct attack on First Amendment rights because it suggested that standards in the nation's most repressive communities could determine what the rest of us may read, hear, or view.

Pytania o zakres jurysdykcji prześladują Internet od jakiegoś czasu. W 1994, za czasów administracji Billa Clintona, prawnicy Departamentu Sprawiedliwości zaciągnęli właścicieli firmy z siedzibą w Milpitas (stan Kalifornia) - zajmującej się prowadzeniem grupy dyskusyjnej o tematyce zastrzeżonej dla osób dorosłych - do serca tzw. Pasa Biblijnego i oskarżyli ich o szerzenie pornografii. Firma ta oferowała użytkownikom dostęp do zdjęć erotycznych które nie naruszały prawa w Kalifornii, ale urzędnik kontroli poczty z Nashville zakwestionował ich legalność w swojej lokalnej społeczności, która wyznaczyła inne standardy prawne dotyczące tego typu materiałów. Zrobił to po tym jak ściągnął wspomniane fotografie na swój komputer (%PRZYPIS: sprawa United States v. Thomas w Tennessee dotyczyła sytuacji w której mieszkaniec Nashville zgłosił skargę na działalność tej grupy dyskusyjnej do Urzędu Kontroli Poczty, po czym jeden z urzędników zalogował się na tą grupę - dostęp był płatny - i po ściągnięciu zdjęć pornograficznych zgłosił skargę do Departamentu Sprawiedliwości. W sprawie istotne okazało się to że logowanie się na tą grupę dyskusyjną wymagało podania swojego miejsca zamieszkania. Więcej informacji http://www.netlitigation.com/netlitigation/cases/thomas.htm przyp. tłumacza%). Sąd uznał oskarżonych za winnych i skazał ich na karę więzienia. Sprawa ta była nadużyciem systemu sprawiedliwości i stanowiła zamach na Pierwszą Poprawkę, gdyż wyrok sugerował że standardy w najbardziej represyjnych społecznościach w kraju mogą determinować to co inni mają słyszeć, czytać albo przeglądać.

Now we have to ask if the most repressive nation could set our standards. French courts told Yahoo! in 2001 to block auctions of Nazi memorabilia. Yahoo! got a U.S. court to say the order was invalid, but in the end the online service shut down its European auction sites altogether—a business decision, the company said.

Teraz musimy zadać sobie pytanie czy najbardziej represyjne kraje na świecie mogą ustanawiać nasze standardy. Sądy francuskie nakazały Yahoo! zablokowanie aukcji których przedmiotem były nazistowskie pamiątki. Yahoo! otrzymało od sądów w USA potwierdzenie, że ten nakaz był bezprawny, ale w końcu firma zamknęła europejską sekcję swojej usługi aukcyjnej w całości. Jak powiedzieli przedstawiciele Yahoo! była to decyzja podyktowana wyłącznie względami biznesowymi.

Under the Australia court's logic in the Dow Jones case, every person or organization that posts something on the Internet will need to understand and comply with the libel laws of 190 nations and who knows how many subnational jurisdictions. That's absurd. It's also dangerous, because it encourages powerful and paranoid people to use local laws, some of which will be designed to stamp out unwelcome news or opinions. Does that sound paranoid? It's not, because dictators have already recognized the usefulness of restrictive laws to stifle or silence critics. In the African dictatorship of Zimbabwe, the government prosecuted a British reporter for something posted on his newspaper's United Kingdom web site. He was acquitted and deported, but at serious financial cost to his publication and to the practice of professional journalism in a nation that needs more, not less, serious reporting.

Używając logiki sądu w Australii ze sprawy Dow Jones, każda osoba lub organizacja która publikuje coś w Internecie musi znać i stosować się do prawa regulującego zniesławienie obowiązującego w 190 krajach i dodatkowo musi przestrzegać i znać prawo regionalne, którego nie wiadomo nawet ile jest odmian. To absurd. To jest także niebezpieczne, gdyż zachęca osoby potężne i paranoidalne do tłumienia niewygodnych dla nich informacji i opinii, poprzez używanie lokalnego prawa które zostało nierzadko zaprojektowane w tym właśnie celu. Czy to brzmi jak paranoja? Nie, gdyż dyktatorzy już zorientowali się jak użyteczne jest restrykcyjne prawo do uciszania krytyków. W afrykańskiej dyktaturze Zimbabwe, rząd wszczął śledztwo w sprawie brytyjskiego reportera, za informacje które ten reporter umieścił na stronie internetowej znajdującej sie w Wlk.Brytanii. Reporter ten został tylko deportowany, ale kosztowało to ogromne pieniądze jego firmę i cały świat zawodowego dziennikarstwa w kraju który potrzebuje więcej, nie mniej poważnego dziennikarstwa.

Decisions such as the one in Australia are arguments for an international treaty that establishes libel rules, preferably extremely liberal ones for publishers. The alternative is an increasingly balkanized Internet. Jonathan Zittrain, cofounder of the Berkman Center and a law professor at Harvard, anticipates increased efforts to "zone" content on the Net, for example. What an American would then see on a given web site would not be what a person from France sees even when both type in the same web address. This raises at least two questions. First, is such zoning an altogether bad idea on a multicultural planet? After all, newspapers such as The New York Times and The Wall Street Journal have national and international editions. If the alternative means the most restrictive jurisdictions can control content, maybe zoning is a better alternative. Second, is zoning simply inevitable? I hope not. To force sites to provide versions for every jurisdiction is not practical, and it's fundamentally antispeech.

Decyzje takie jak ta w Australii stanowią argumenty na rzecz stworzenie międzynarodowego traktatu regulującego kwestie zniesławienia, najlepiej w bardzo liberalny dla wydawców sposób. Alternatywą jest coraz bardzie „zbałkanizowany” Internet. Jonatan Zittrain, współzałożyciel Berkman Center i profesor prawa na Harvardzie przewiduje na przykład pojawienie coraz większej ilości działań zmierzających ku „ustrefowieniu” Internetu. To co zobaczy Amerykanin na danej stronie www będzie różniło się od tego co zobaczy Francuz, nawet jeśli wstukają te same adresy. Takie propozycje niosą za sobą co najmniej dwa pytania: czy na wielokulturowej planecie jest to rzeczywiście taki zły pomysł? W końcu gazety takie jak The New York Times czy The Wall Street Journal mają edycje krajowe i międzynarodowe. Jeśli alternatywą ma być sytuacja w której najbardziej restrykcyjne prawo może kontrolować treść, być może „ustrefowienie” jest lepszą alternatywą. Po drugie, czy jest to nieuniknione? Mam nadzieję że nie. Zmuszanie serwisów by dostarczały treść odpowiadającą różnym porządkom prawnym jest nie tylko niepraktyczne, jest także w fundamentalny sposób ograniczeniem wolnego słowa jako takiego.

Poprzednia strona <--> Następna strona

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 License