Już trochę na ten temat Maćkowi pisałem w mailu, ale punktowo miałbym następujące propozycje płynące z dawnych doświadczeń:
1. wspólny słownik terminów - to już jest.
2. W przypadku WK podzieliłem tekst na kawałki po ok. 15-20 stron, jedne dłuższe, drugie krótsze, i każdy tłumacz musiał wziąć jeden. Zostawiliśmy chyba tylko wstęp jako miejsce, które można tłumaczyć "po trochu" - ale niewiele z tego wyszło. Bo szczerze mówiąc książki nie przetłumaczy się metodą "po trochu" i nie wystarczy słomiany zapał, który taką metodę nakręca. Stąd podoba mi się pomysł deklaracji.
3. Z podobnego powodu po zakończeniu projektu WK pomyślałem, że jedna rzecz, którą mogliśmy zrobić, to wstępna weryfikacja tłumaczeń - typu tłumaczysz 2-3 strony i reszta sprawdza, czy jakość jest dobra. Wiem, że to krok drastyczny, że może zniechęcać na starcie, lub że w trakcie weryfikacji może zrobić się niemiło. Ale to pozwala uniknąć sytuacji, w której ktoś przysyła 20 stron, które niezbyt się nadają i edytor właściwie tłumaczy to jeszcze raz.
4. Tłumacząc WK mieliśmy obieg mailowy - z którego korzystałem głównie ja, jako koordynator. Myślę, że to jeszcze jeden mechanizm pozwalający trzymać dyscyplinę - i dodatkowo dający grupie pewną spójność ("jesteśmy ludźmi, którzy wspólnie dostają maile na jeden temat"). Myślę, że np. łatwiej jest przypomnieć ludziom, że pora wybrać rozdział do tłumaczenia, wysyłając im maila, niż tworząc stronę z podziałem na wiki i czekać, aż uczestnicy sami ją znajdą i się zapiszą.
5. Jedna rzecz, której nie robiliśmy - nie narzucaliśmy odgórnie terminów. Przez co projekt b. się rozciągnął w czasie, a na koniec, z terminem wynikającym z publikacji drukiem, było dużo pracy, która zresztą spadła na małą grupę osób - co było nieco kłopotliwe.
6. Załatwiliśmy kwestię korekty / edycji również poprzez współpracę z wydawnictwem, które wzięło tę sprawę na siebie. Inaczej nie wiem, jak znaleźlibyśmy osobę gotową wolontariacko zedytować całość (a musi to zrobić jedna osoba).